FAJNE RZECZY: MET Opera w ulubionym kinie

Na operę do kina? Czy to ma prawo się udać? W przypadku nowojorskiej MET Opery udaje się już od kilku ładnych lat. Co więcej, impreza ewoluuje, dając odbiorcom i odbiorczyniom na caaaałym świecie coraz więcej frajdy.

Raz na jakiś czas wybieram się do kina na solo seans. Tylko ja i akcja na ekranie. Zero zerkania w telefon, co zdarza mi się, kiedy oglądam film w domowym zaciszu. To wymuszone bycie tu i teraz, śledzenie akcji bez włączania pauzy na wyciągnięcie rzeczy z pralki, bardzo dobrze robi mi na głowę.

Zdradzę Ci, że bardzo często po pracy myślę... o pracy. Nie jest to coś, co wymuszałabym sama na sobie, raczej coś mimowolnego. Relaksuję się na kanapie, gdy wtem wpada mi do głowy pomysł na kolejne warsztaty. Sięgam szybko po telefon, żeby zrobić notatkę i nim się obejrzę, serfuję po Internecie. Z klasyczną wizytą w kinie jest inaczej – nie wyobrażam sobie świecić w ciemnej kinowej sali światłem z telefonu i rozpraszać tym innych widzów. Dzięki temu sama łatwiej ulegam magii ekranu.


Seanse z MET Operą to jeszcze wyższy stopień wtajemniczenia w zostawianiu rzeczywistości za drzwiami kina. Nie jestem znawczynią opery. Być może, z nożem na gardle, wydukałabym, czym jest libretto. I to by było na tyle. Wiem za to, kiedy czyjś operowy głos działa na mnie, bo najzwyczajniej w świecie mam wtedy ciarki na łapach lub łzy w oczach. Wizyta w "prawdziwej" operze wciąż jeszcze przede mną. Tymczasem cieszę się z tego, co dostępne w moim średniej wielkości mieście. Jeśli chcesz sprawdzić, czy i Ty masz taką możliwość – zerknij na stronę: https://nazywowkinach.pl/ i wpisz w wyszukiwarkę nazwę swojej miejscowości.

Jeśli jeszcze nie miał*ś okazji uczestniczyć w transmisji na żywo z MET Opery, podam Ci kilka powodów, dla których warto:

  1. Dress code? Nie obowiązuje. Możesz wybrać się na seans w ulubionym "kinowym" ciuchu, możesz założyć kreację w cekiny. Sama ubieram się, jak na zmarźlucha przystało – w wygodne, ciepłe spodnie i sweter, na który zarzucam szal (jestem taką kinową babinką, która potrzebuje ukulać sobie ciepłe gniazdko). Uwielbiam za to zerkać w przerwach między aktami na osoby, które seans operowy traktują jak święto i okazję do założenia eleganckich ciuchów. 
  2. Cena biletu. Nie jest to wyjście do kina w poniedziałkowy, promocyjny dzień, ale dalej nie zapłacisz za operowe wzruszenia więcej niż 100 zł. W moim kinie cena wynosi 60 zł. Według mnie, do przełknięcia.
  3. Zakulisowe smaczki. Trudno uwierzyć, ale w tym przypadku, jako oglądacze ze świata, mamy lepiej niż mieszkańcy Nowego Jorku. W przerwie między aktami mamy okazję zerknąć, co dzieje się za kulisami. Wraz z kamerą śledzimy zmianę dekoracji, przysłuchujemy się rozmowom odtwórców i odtwórczyń głównych ról. W tym czasie widzowie MET Opery grzeczniutko czekają na ciąg dalszy starając się zwalczyć kolejne ziewnięcie.
  4. Napisy. Bo fajnie jest wiedzieć, o czym w danym momencie śpiewają ludzie na scenie. Jasne – możesz się co nieco domyśleć, analizując bogatą mimikę twarzy, ale jednak: śpiewanie to spory wysiłek- możesz nie utafić z interpretają.
  5. Filmowe zbliżenia. Siedząc w operze w ostatnim rzędzie z prawej, masz nikłe szanse na prześledzenie mimiki twarzy, o której pisałam chwilę temu. Realizatorzy transmisji operowej potrafią wzmóc dynamikę przedstawienia zbliżeniami i zmianą kadru.


Jeśli moja zachęta podziałała – mam dla Ciebie jeszcze małą radę na start. Zanim wybierzesz się na seans, sprawdź koniecznie, ile trwa dana opera. "Opowieści Hoffmanna", na których byłam w minioną sobotę, trwają 4 godziny. Potrzebowałam tej wiedzy, żeby nastawić się na to psychicznie i fizycznie, zabierając ze sobą coś do picia.

Twoja Helen

Komentarze