DO DZIEŁA: Mapa marzeń


W dzieciństwie potrafiłam godzinami leżeć na łóżku lub na łące i patrząc się w sufit / niebo i chmury oddawać się marzeniom. O byciu aktorką, lepszych ocenach, czy o wynalezieniu chmury do latania w spray-u. Gdzieś na którymś etapie dorastania zaczęłam marzyć mniej odlecianie, bardziej konkretnie. W pewnym momencie doszłam do wniosku,  że fajnie by było zacząć te marzenia spełniać, a nie tylko śnić na jawie. Czas skończyć z tym myśleniem magicznym i zabrać się za realizację planów. I tu z pomocą przyszło coś, co na pierwszy rzut oka kojarzy się iście magicznie: mapa marzeń. 

Ale czy ty działa? Robiąc swoją pierwszą mapę marzeń kilka lat temu zastanawiałam się, jak to będzie i czy będzie. Dziś bardziej odpowiednie wydaje mi się pytanie: JAK TO DZIAŁA, że działa? 

Pozornie to tylko wyrywanie i wycinanie z kolorowych gazet zdjęć, które zilustrują nasze marzenia i znajdowanie w nich fragmentów tekstu, które to wszystko symbolicznie opiszą. 

Potrzeby materiałowe są niewielkie: 
- stare gazety z kolorowymi ilustracjami
- klej
- nożyczki
- jakiś pisak
- karta do naklejenia wyciętych rzeczy wielkości ramki
- ramka do oprawienia mapy

Pozornie siedzimy i kleimy kolaże z ładnych fotek. Jednak w tych pracach technicznych jest coś więcej... 

Po pierwsze, kiedy zaczynamy pracę nad mapą marzeń konieczne jest zastanowienie się, czego chcemy od swojego życia. Na co dzień raczej się nad tym nie zastanawiamy. Mamy jakiś swój cel, marzenie, może nawet kilka konkretniejszych, ale z racji tego, że nie spisujemy ich, nie wizualizujemy w żaden sposób, uciekają nam z pamięci. W przypadku mapy marzeń (zwanej również mapą celów dla tych mniej "romantycznych" dusz) trzeba się nad swoimi pragnieniami pochylić. 

Ja, przed "mapowaniem", robię notatki. Daję sobie trochę czasu na przemyślenia. Spisuję na kartce, czasem dodatkowo robię notatkę w telefonie bo bywa, że świadomość pragnień nachodzi mnie w różnych momentach. W dniu w którym zabieram się do działania mam już gotowy "szkielet". Marzenia z notatek przepisuję na kartkę podzieloną na kategorie, którymi chcę się w danym roku zająć. 

Moje kategorie z tego roku to:
- zdrowie
- bliscy
- praca 
- samorozwój
- finanse 
- odpoczynek 
- działania na rzecz mieszkania 

Jeśli chcesz bardziej wniknąć w temat kategorii, ich rozplanowania na kartce, polecam zapoznanie się z TEKSTEM KARINY SĘP O MAPIE MARZEŃ. W krótkim e-book-u do ściągnięcia za darmo autorka "rozprawia" się z kategoriami, jakie można wziąć pod uwagę przy tworzeniu mapy wyodrębniając ich nie mniej, nie więcej jak dziewięć. Pisze też o tym, że tak na prawdę nie warto ignorować żadnej sfery życia bo jedna ma wpływ na drugą. Jeśli nie zadbamy o nasze zdrowie, ciężko żebyśmy odnosili sukcesy w pracy bo najzwyczajniej nie będziemy mieć sił. Jeśli chcemy mieć szczęśliwe dzieci- nie powinniśmy zapominać o relacji z partnerem. 

Wróćmy jeszcze raz do listy naszych marzeń i dokładniej się im przyjrzyjmy. A teraz szczerze: czy wszystko co widzicie na kartce jest Waszą potrzebą? A może jednak gdzieś między jednym celem a drugim skryło się oczekiwanie wobec nas tzw. osób trzecich? Patrzę na swoje dwie stare mapy marzeń i absolutnie nie dziwię się, z perspektywy czasu, że choć minęło już pięć lat, do tej pory nie byłam w Hiszpanii czy Australii. Dlaczego? Dlatego, że to nie były moje marzenia. Moje wspaniałe przyjaciółki podróżniczki wiele razy roztaczały przede mną wizję wspólnej wyprawy. Kompletnie poza moim zasięgiem finansowym. Oraz poza moimi potrzebami. Moją potrzebą było spędzanie z nimi czasu. Wycieczki, które w owym czasie wydrenowałyby totalnie mój portfel były ostatnie na liście życiowych priorytetów. 

Kiedy patrzyłam na tę część mapy marzeń czułam... wyrzuty sumienia, jakbym zawiodła je, albo wręcz zdradziła. Gdzieś tam wiedziałam, że to nie jest moje. Koniecznie zamieśćcie na swoich mapach marzeń tylko te marzenia, które rzeczywiście są Wasze. Swoją drogą- marzenia o spotkaniu gdzieś tam w zwykłej i nie tak kosztownej Polsce spełniły się bez większych problemów. 

Kolejnym "błędem" początkującej było wymyślanie marzeń, które nie były możliwe do zrealizowania w jeden rok. W kolejnych latach, aby nie frustrować się widokiem niespełnienia, mając na względzie cel, którego osiągnięcie zajmie mi kilka lat, skupiałam się na tym, co mogę zrobić przez najbliższych dwanaście miesięcy, aby się do niego przybliżyć. 
I tak marzenie o napisaniu książki zamieniłam w następnym roku w trening pisania. Tak między innymi powstał ten blog. W tym roku na mapie marzeń pojawiło się "podrasowanie" bloga, a także napisanie krótkiej książeczki/e-book-a związanej z moją nową pracą (ale o tym póki co cicho sza). 
Pamiętajcie więc, aby tworząc mapę nie wymyślać rzeczy z kosmosu. Skupcie się na tym, co możecie zrobić w przeciągu dwunastu miesięcy, aby przybliżyć się do realizacji marzenia, które wymaga więcej czasu. To taka metoda małych kroczków. 

Mapa marzeń to zajęcie, które może dać niesamowitego kopa do działania- o ile nie będziemy się chlastać zbyt wysokimi oczekiwaniami w stosunku do siebie. Nie zamieniajmy listy marzeń w listę przytyków. Jeśli jesteście osobami, które skomplementowane zawsze odbiją dobre słowo znajdując u siebie jakąś wadę koniecznie wygospodarujcie na mapie miejsce, gdzie wypiszecie swoje mocne strony. 
Nie zapomnijcie też na środku mapy, w samiutkim jej centrum umieścić siebie. Niech to będzie Wasze ulubione zdjęcie z ostatniego roku, nie żadna fota z czasów dzieciństwa. Piękni, aktualni Wy. Do tego foty upamiętniające Wasze sukcesy. Na mojej pierwszej mapie marzeń pojawiło się zdjęcie na którym uczę się chodzić na szczudłach. To było coś czego w życiu bym się po sobie nie spodziewała. Pamiętam, jak dumna z siebie byłam i jakiego życiowego energetycznego kopa do działania potem dostałam. W chwilach zwątpienia patrzyłam na to zdjęcie na mapie. To ono dodawało mi otuchy. 

Kiedy jest najlepszy czas, żeby zabrać się do majstrowania naszej magicznej wyklejanki? Dla mnie to Nowy Rok. Tak właśnie spędzam Sylwestra i 1 stycznia. Tylko ja, sterta gazet, klej, nożyczki i duża kartka. Jestem fanką nowego roku, nowego roku szkolnego, takiego niby zaczynania od początku. Dlaczego by nie dać sobie szansy na poprawę, na lepszy od poprzedniego 2022 rok? 

Kiedy warto robić mapę?
- na początku roku
- w urodziny (wtedy też działa "magia" nowych nas)
- w chwili życiowego przełomu, kiedy czujemy, że wiele się zmieniło i jest w nas potrzeba poukładania sobie tego i owego 
- po przeczytaniu wpisu na blogu i stwierdzeniu "a czemu by nie? w końcu tego jeszcze nie robiłam, spróbuję"

Niech to będzie Wasz czas. Może warto zastrzec u domowników, że to moment tylko dla Was? Albo zaprosić ich do działania. Oczywiście tu każdy marzy za siebie. Bez oceniania przez innych, bez sugerowania co to jeszcze powinno znaleźć się na liście. Sto procent wsparcia. Bez tego nastrój na bank oklapnie. 

Na koniec jeszcze jedna super ważna rada. Nie chowajcie swoich map do szuflady. Skitrane w ciemny kąt nie będą działać. Dokładniej: nie będę oddziaływać na zmysł wzroku, przypominać się, działać podświadomie i kierować Waszych decyzji ku realizacji celów. Zainwestujcie w ładną ramkę, oprawcie w nią swój magiczny kolaż i powieście w widocznym dla Was miejscu, tak, aby codziennie na mapę marzeń zerkać. W pierwszym roku mapowania nie miałam miejsca na ścianach i ostatecznie powiesiłam moją pracę pod wieszakiem na ubrania. Tak więc codziennie sięgając po kurtkę przed wyjściem do pracy odruchowo zerkałam na moje piękne marzenia. Czasem z radością zaczęłam uświadamiać sobie, że to działa! Kiedy udało mi się zrealizować moje wymarzone "Halo Centralo! Objazdowe warsztaty artystyczne" co jakiś czas podchodziłam do mapy i wgapiałam się w wycięty rysuneczek postaci wędrowniczki z globusem w dłoniach i plecaku na plecach i w myślach pękałam z dumy. 

Kończę życząc nam wszystkim spełnienia marzeń. 

Helen


#dodziela #dodzieła #mapamarzen #mapamarzeń #mapamarzenjakzrobic #jakdzialamapamarzen #postanowienia #noworocznepostanowienia #spelnieniemarzen #jakzpelniacmarzenia #marzeniaicele #mapacelow #planyna2022

Komentarze