FAJNE RZECZY: Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku

 

Patrzę na podłogę. Pod ławą "turecki", bordowy dywan. Wysłużony. Taki sam, jaki jeszcze kilka lat temu mieliśmy w domu. I ta lampa sufitowa, jak u babci Ani. A z telewizji dobiegają głosy polityków zapamiętane z czasów dzieciństwa. Podróż sentymentalna? Podróż owszem. Wrażeń jest jednak cały wachlarz. Od łezki w oku spowodowanej tęsknotą za szczenięcymi latami, po połykane ściśniętym gardłem łzy na wspomnienie twardej i wcale nie tak dawnej rzeczywistości. 

Czekałam na tę chwilę. I bałam się. Zwłaszcza o stan emocji kompanów zwiedzania. Bo kiedy oglądasz eksponaty z kimś dla kogo są one wywoływaczami nie zawsze łatwych wspomnień- nie wiesz, czego się spodziewać. Szczęśliwie Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku "zaczyna się" od zielonego. I to w środku! Na zewnątrz rozkopy, remonty, miejski hałas. W środku liście, drzewa i rdzawa stal nawiązująca do stoczniowych klimatów. Chwila na oddech tuż przed zwiedzaniem. 


KILKA UWAG:

Zanim przyjedziesz do Gdańska do ECS-u sprawdź stronę www: Europejskie Centrum Solidarności

Możesz się miło zdziwić. Trafiłam na wystawę 4 czerwca, w Święto Wolności i Praw Obywatelskich. Zamiast 30 zł za wejście wraz z audio przewodnikiem zapłaciłam symboliczną złotówkę. 

Nie żałuj kasy na audio przewodnika. Nagrania nie przytłaczają, wspierają w "prawidłowym" zwiedzaniu. To ważne bo mementami w labiryncie ścianek i ludzi możesz poczuć się jak zombie, które straciło orientację w terenie. 


Nasza czwórka (podstawówkowicz, emerytka i dwie "panie" po czterdziestce, których dzieciństwo zahaczyło o PRL) wjeżdża ruchomymi schodami na piętro, gdzie zaczyna się wystawa stała. 

"Wystawa stała poświęcona historii Solidarności oraz zmianom, jakie dokonały się pod jej wpływem w Europie Środkowej i Wschodniej, jest sercem budynku ECS. Ekspozycja zajmuje niemal 3000 m kw. na I i II kondygnacji budynku. Podzielona jest na siedem sal."- zapowiada tekst na stronie ECS-u. Sprawdzają się przewidywania organizatorów- zwiedzanie wystawy zajmuje nam prawie dwie godziny. 

Zaczyna się z grubej rury i trzyma do samego końca. Wystawa jest gęsta od eksponatów, wielkoformatowych zdjęć, wycinków prl-owskiej rzeczywistości. 


Są szafki stoczniowców i sufit usłany ich kaskami. Jest miejsce pracy Anny Walentynowicz "od której wszystko się zaczęło" (jeśli wejdziesz do środka- czeka Cię wirtualna przejażdżka po hali) i tablica z postulatami strajkujących. 


Na widok wozu milicji czuję nieprzyjemne ciarki. Wsiadam do niego, ale nie wytrzymuję długo. Wysiadam. Przed wozem widzę zniszczoną, starą bramę. 
"Bramę rozjechały gąsienice czołgów niedługo po tym, jak stoczniowcy ogłosili strajk na wieść o wprowadzeniu w Polce stanu wojennego. Oryginalna brama nie zachowała się, to instalacja artystyczna autorstwa Doroty Nieznalskiej." Artystka przestudiowała wszelkie dostępne fotografie, aby jak najwierniej oddać oryginał. 


To co niezmiennie zachwyca mnie w polskiej powojennej rzeczywistości to fakt, że pomimo braku "wszystkiego"- polska sztuka stała na niezwykle wysokim poziomie. Od książeczek dla dzieci (polecam zajrzeć do posta PÓŁKA Z KSIĄŻKAMI: "Ilustratorki, ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów", czyli kapsuła czasu Barbary Gawryluk  - a najlepiej wczytać się w samą książkę bo przyjemnie przenosi w czasie) aż po... satyrę czy plakaty wyborcze Solidarności autorstwa Tomasza Sarneckiego. 

Największą przyjemność z inteligentnego humoru, hodowanemu wbrew szarej rzeczywistości miał mój siostrzeniec Stachu, który wręcz zażyczył sobie, żebym zrobiła jak najwięcej zdjęć na pamiątkę. 

Na koniec absolutny majstersztyk. Wielka ściana z napisem "Solidarność" wykonana z białych i czerwonych karteczek służących zapisaniu własnych wrażeń po zwiedzeniu ekspozycji. 

Ku mojemu zdziwieniu cała nasza czwórka bez szemrania sięgnęła po karteczki, żeby zapisać to, co mieliśmy potrzebę z siebie wyrzucić. 

* Warto? Warto
* Z młodzieżą? Zdecydowanie! 
Obserwowałam kątem oka młodsze pokolenie zwiedzaczy. Jeszcze nigdy w żadnym muzeum, czy galerii nie widziałam tak żywego zainteresowania. Mój siostrzeniec miał kryzysową chwilę, ale zwalczył ją oglądając ściankę prezentującą dary dla Polski z Zachodu (rzeczywiście frapująca instalacja). 
* Co potem? Niewiele. 
Nie musisz mieć wysokiej wrażliwości, żeby poczuć zmęczenie po wizycie w ECS. Polecam Ci nie planować tego dnia kolejnych, emocjonujących atrakcji. Prędzej sugeruje zajrzenie do sklepu w ECS-ie w celu kupienia magnesu lub książki (całkiem niezły wybór- od specjalistyczny, poprzez popularnonaukowe, bardziej lajtowe, aż po pozycje dla najmłodszaków- w tym także o sztuce). 

A potem kawa i ciacho i rozmowa z drugim człowiekiem. 

Twoja Helen


#europejskiecentrumsolidarnosci #ecs #polskanawakacje #wakacjewmiescie #muzea #wystawy #gdansk #gdansknaweekend #polskanaweekend #kochamgdansk #trojmiasto #kulturawtrojmiescie #kulturalnaagentka #prl 

Komentarze