"Lufry" to słowo, które w moim osobistym słowniku pojawiło się dzięki ukochanej Babci. Luframi nazywała ona wyjście z domu i włóczenie się po okolicy. Dla przyjemności. Z opcją szybkiego powrotu na obiad. Nieco podrasowałam babcine wychodne i... rzucam Ci wyzwanie!
Moja wersja lufrów to miks beztroskiej włóczęgi i wyprawą fotoreporterską. Poza wodą do picia i czymś do przegryzienia na wypadek nagłego głodu polecam Ci zabrać telefon z aparatem.
Lufry możesz urządzić w wersji pieszej, rowerowej, a nawet samochodowej. Wszystko zależy od Ciebie. Możesz wybrać konkretne miejsce, które "zwiedzisz". Możesz też po prostu iść/jechać przed siebie.
Przed swoimi wyprawami samochodowymi wyszukuję w Internecie miejsce, które znajduje się około 30 minut drogi od mojego domu. Dzięki temu droga do celu nie zdąży mi się sprzykrzyć. Zazwyczaj wpisuję hasło "ruiny w okolicy...". Czasem usłyszę od znajomych o czymś co koniecznie powinnam zobaczyć.
Kiedy jestem już na miejscu- odpalam w sobie moce odkrywcy. Niespiesznie zwiedzam, fotografuję. Uważam pod nogi! Respektuję zakazy umieszczone na budynkach, np. wstępu. Wychodzę z założenia, że ktoś zamieścił daną tabliczkę nie bez powodu. Szukam przygody, a nie kłopotów.
Podczas wizyty w innym mieście tak właśnie oswajam nowe miejsce. Zdecydowanie wolę wówczas wersję spacerową. Spacer to większa szansa na wyłapanie szczegółów.
A jaki jest Twój sposób na lufrowanie?
Twoja Helen
#fajnerzeczy #lufry #spacerpomiescie #ruiny #zwiedzanie #inspirujacespacery #wyprowadzsienaspacer
Komentarze